fbpx

Spotkanie rozwojowe, 26.09 / wtorek / 20.00

Niedostępna matka. Jak uleczyć tę ranę?

Matka jest początkiem.

To pierwsze komórki, pierwsze bicie serca, pierwsze dźwięki, które słyszymy. To jej emocje czujemy będąc jeszcze w brzuchu, to z jej ciała wychodzimy do świata. To pierwotna, najpierwsza relacja w naszym życiu. Nic więc dziwnego, że może nas naznaczyć na całe życie.

To nowa formuła intensywnej sesji online, które da Ci natychmiastowe rezultaty.

Otrzymasz: zadanie wprowadzające wraz z medytacją. Spotkanie ma formę praktyczną, będziemy robić ćwiczenia, żebyś jak najwięcej wyniosła, poczuła, doświadczyła.

Bo żeby przejść głęboką zmianę – potrzebne jest nowe doświadczenie.

Słyszę na sesjach i warsztatach słowa wypowiadane z bólem przez dorosłe kobiety:

👉 „Mama mnie nie widziała”
👉 „Mama mnie nie chciała, wolała brata”
👉 „Mama chodziła ciągle zła, nie chciała mnie przytulać, biła mnie”
👉 „Wszystko było ważniejsze ode mnie dla mojej mamy”
👉 „Ciągle była ze mnie niezadowolona, choć tak bardzo się starałam!”
👉 „Mówiła, że nie chciała żebym się urodziła”
👉 „Ciągle słyszałam, że przeze mnie zniszczyła sobie życie”

Takie słowa, doświadczenia, trudne sytuacje powodują, że ten ból niesiemy potem całe życie.

Wpływają na nas przez wiele lat i powodują, że:

  • nie wierzymy w swoją wyjątkowość, skoro mama w nas nie wierzyła
  • nie widzimy siebie i swoich potrzeb, bo ona ich nie widziała
  • ciągle staramy się i zasługujemy na miłość i akceptację partnera, koleżanki, własnych dzieci – tak jak przy mamie
  • pozwalamy się źle traktować, bo to znamy
  • nie radzimy sobie ze swoimi emocjami, bo ona też sobie nie radziła, więc nie chciała widzieć naszego płaczu czy złości

Najsmutniejsze jest to, że choć często narzekamy na nasze mamy, opowiadamy o tym, czego od nich doświadczyłyśmy, o tym, że nie dostałyśmy tego, czego potrzebowałyśmy – dziś robimy sobie dokładnie to samo.

 

unieważniamy swoje emocje, odczucia, pragnienia

nie stoimy przy sobie, tylko zajmujemy się wszystkimi wokół – ich dobrym samopoczuciem, potrzebami

dopasowujemy się i dostosowujemy się ciągle do innych – umniejszając siebie

porzucamy siebie w smutku, lęku, złości

nie wspieramy się z życzliwością i czułością w trudnych sytuacjach

stawiamy swoje potrzeby na szarym końcu

Słowem – tak jak ona nas nie widziała, my nie widzimy siebie.

Tak jak ona nie stała przy nas z pełną uwagą, obecnością, trzeźwością – tak i my nie stoimy przy sobie.

Tak jak ona dla nas – tak i my jesteśmy dla siebie najsurowszym sędzią, katem i wrogiem.
Wtedy choćby był przy nas najbardziej kochający partner, rodzina czy przyjaciele – my czujemy się samotne, puste w środku, niedokochane…

Bo niesiemy w sobie nieuleczoną ranę.

I żadne próby szukania ukojenia na zewnątrz, plasterków w postaci mężczyzn, seksu, ciuchów, drogich podróży, kariery, zakupów czy katowania swojego ciała, żeby było idealne – nas nie uleczą.
Z kolei ciągłe trwanie w swojej krzywdzie, roztrząsanie zachowań matki i przeżyć z dzieciństwa, pielęgnowanie swojego bólu i obwinianie matki, z częstym współuzależnieniem i byciem na każde jej zawołanie – trzyma nas tylko w pozycji dziecka, ofiary…
doświadczyłaś kiedyś – nic się nie zmieni.

A z tej pozycji trudno coś zmienić. Często też jest to wtedy używane jako rodzaj wymówki:

„… gdyby moja matka mnie kochała i przytulała, to moje życie byłoby lepsze”

„… bo jak dostałabym wreszcie docenienie i dobre słowo od matki, to pokochałabym siebie”

„… to przez nią nie umieć czuć emocji, nie pozwalam sobie na złość”

To prawda. To boli. No tylko… to było wiele lat temu.

Dziś jesteś dorosła i tylko Ty możesz uleczyć swoje rany – nikt inny! Ani mama, ani partner, ani Twoje dzieci. Jeśli szukasz u innych tego uleczenia – zawsze będziesz w pozycji proszącego dziecka. Dopóki nie zobaczysz, że dziś sama sobie robisz to wszystko, czego doświadczyłaś kiedyś – nic się nie zmieni. Będziesz jak żebrak, który zrobi wszystko za ochłap uczucia, dobrego słowa, przytulenia.

I nad tym właśnie popracujemy na naszym warsztacie. Jak zawsze u mnie wejdziemy głęboko, żeby poczuć swoją Wewnętrzną Dziewczynkę, która doświadczała trudnych sytuacji, żeby ją utulić, ukochać.

Bo tylko miłość leczy. Tylko miłość do siebie, której uczymy się każdego dnia, czułość i wspieranie siebie w codziennych sytuacjach będzie zabliźniać rany i spowoduje, że do relacji z innymi pójdziemy już jako silne, pewne siebie dorosłe. Inaczej – ciągle będziesz szukała winnych na zewnątrz i ciągle będziesz zabiegać o ludzi w swoim życiu.

Jak dziecko.

 

 

Chciałabyś poczuć inaczej? Poczuć jakby to było, gdybyś stała się dla siebie życzliwą, czułą przyjaciółką? To w Tobie się to zaczyna!

 Nasze spotkanie odbędzie się we wtorek 26.09 o g. 20.00 na zamkniętej grupie na FB.
Wcześniej otrzymasz zadania wprowadzające, medytację, będziesz też mogła zadawać pytania – przed i po spotkaniu.

Spotkanie ma formę warsztatu, będziemy robić ćwiczenia, żebyś jak najwięcej wyniosła, poczuła, doświadczyła. Bo żeby przejść głęboką zmianę – potrzebne jest nowe doświadczenie. Poznasz też kobiety podobne do siebie, które mają podobne wyzwania, a we wspierającym otoczeniu łatwiej o zmianę ☺
Zapraszam do spędzenia wspólnie tego wieczoru!

Twoja inwestycja w siebie: 59 zł

Poznaj mnie lepiej:

Joanna Sławińska

Joanna Sławińska

Jestem kobietą po przejściach, która wreszcie żyje po swojemu.
Moja droga do tego była wyboista – najtrudniejsze życiowe doświadczenia, wychowanie na grzeczną i miłą dziewczynkę, wieloletnie dopasowywanie się do innych i zasługiwanie na miłość. Czyli można powiedzieć – standard.

A potem odkrywanie swoich mechanizmów i strategii przerwania, wzorców rodowych i głęboko zakorzenionych niszczących przekonań.
Zrozumienie, że jedyna droga do uleczenia siebie i swojego życia prowadzi przez odkrycie siebie i tego, co jest naprawdę MOJE. Nie rodziny, nie matki, nie partnera – tylko moje.

Dziś, po latach nauki, wypracowywania swoich metod pracy, łączenia różnych nurtów, po tysiącach godzin sesji i warsztatów z kobietami, wiem jedno. Tylko Ty wiesz, co jest dla Ciebie dobre – a ja pomogę Ci to odnaleźć. Wspieram kobiety w żegnaniu poczucia, że coś z nimi nie tak, że muszą się naprawiać, być jakieś.

Nie uczę niczego, czego sama nie doświadczyłam – bo wiedza nie leczy. Leczy doświadczanie, przeżywanie, czucie swojej prawdy. Leczy żegnanie z szacunkiem doświadczeń swoich i swoich przodków. Leczy zrozumienie swoich mechanizmów przetrwania i zobaczenie, że nam nie służą. Po to, żeby iść po swoje życie z lekkością.
Bo moim marzeniem jest, żebyś żyła po swojemu, w zgodzie ze sobą i swoim sercem.