Trwanie w krzywdzie jest obciążające i dla nas i dla otoczenia. Zamiast wracać do zdrowia, wychodzić z żałoby po trudnym zdarzeniu w naszym życiu – rozgrzebujemy rany zatruwając życie przede wszystkim sobie, a także innym. Dziś kilka słów o osobach „których cierpienie jest największe” nazywanych przeze mnie także „królowymi dramatu”.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że często osoby, które trwają zaciekle przy swoim cierpieniu, z wielkim oburzeniem spoglądają na osoby normalnie radzące sobie z procesem żałoby i podnoszenia się po upadku. Na szczęście – są sposoby na to, by takiej „królowej dram” nieco utrzeć nosa. Bo najgorsze, co możemy zrobić to dołączyć się do niej w trwaniu w naprawdę szkodliwym i dla psychiki i dla zdrowia psychicznego – przesadnym cierpieniu.
Ważny temat. Dziękuje( właśnie coś przezywam)