fbpx

Czy jesteś perfekcjonistą i uważasz, że wszystko musi być dopięte na ostatni guzik? I w związku z tym nie podejmujesz działania, bo ciągle jesteś „niegotowy”? Zdarza się, że coś zrobisz, a gdy okaże się to nietrafione, samobiczujesz siebie, rozpamiętujesz i obiecujesz – „że już nigdy więcej”?

A czy dajesz sobie prawo do porażki? Czy masz prawo się przewrócić? Czy możesz się potknąć nawet na równej drodze? Słowem – czy dajesz sobie prawo być nieidealny? A może uważasz się za maszynę (choć one też się psują 🙂 )?

Gdyby Walt Disney poddał się po wielu porażkach i odmowach wytwórni filmowych, nie oglądalibyśmy dziś Myszki Miki i Kaczora Donalda. Gdyby Henry Ford nie był upartym wizjonerem i nie dążył do celu – fordy nie jeździłyby dziś po ulicach, a wiele z jego powiedzeń, jak np. „porażka jest okazją, by stworzyć coś od nowa – tym razem mądrzej” – nie byłoby znanych.

Historia ludzkości jest pełna takich opowieści. Gdyby ludzie, którzy mieli fantastyczne pomysły, poczucie misji i niezłomną wiarę w to, co robią, poddali się po pierwszej czy drugiej porażce, nasz świat wyglądałby inaczej. A oni po prostu wstawali, otrzepywali się i szli dalej. Jak dziecko, które uczy się chodzić i przecież nie rezygnuje po pierwszym, po drugim, a nawet po setnym upadku. A już na pewno nie bierze tego do siebie – ale jestem beznadziejny. W naturalny sposób uważa to za część nauki.

Człowiek jest istotą omylną, pełną przeciwieństw i skrajności. Raz mamy cierpliwość, żeby wysłuchać mało ciekawych wynurzeń koleżanki, a raz rozzłości nas 5-minutowa kolejka na poczcie. Raz mamy dużą wrażliwość na cudze kłopoty, innym razem – gdy sami tkwimy po uszy w problemach – zamykamy się na innych. Raz coś idzie nam jak po maśle, wszystko łapiemy w lot, czasem – jak po grudzie. Nasze życie jest sinusoidą, linią prostą stanie się, gdy już się z nim pożegnamy.

Jaki to ma związek? Słowem łączącym jest pokora. Pokora, żeby przyjąć, że jesteśmy ludźmi – nie maszyną, nie Bogiem, nie ideałem bez skazy. Nasze działania zależą od nastroju, niezależnych wydarzeń, pory dnia, stanu zdrowia, poziomu hormonów, sytuacji w domu czy w pracy. Do tego dochodzi mieszanka często wykluczających się cech w nas samych. Jakim cudem więc mamy być nieomylni i nie przeżywać porażek??

I nie chodzi tu oczywiście o odpuszczanie sobie i olewanie, ale o robienie rzeczy w najlepszy dostępny DZIŚ i TERAZ sposób, zgodny w moje obecną wiedzą i doświadczeniem.

Potraktuj siebie więc jak istotę, która zjawiła się na tej ziemi bez instrukcji obsługi emocji, komunikacji, relacji, postępowania w chorobie czy przy stracie kogoś bliskiego. Jak dziecko uczące się w szkole życia – z miłością i zrozumieniem. A wtedy opadnie napięcie, dokopywanie sobie, bo – jak wiadomo – dzieci uczące się w przyjaznej atmosferze, wspierane i kochane – uczą się lepiej i szybciej, są radośniejsze i pogodniejsze.

Odpuśćmy więc sobie perfekcjonizm, wyluzujmy choć trochę, jak dzieci poznawajmy i uczmy się siebie i świata, z entuzjazmem, ciekawością, radością i prawem do siniaków 🙂