Jestem z tej połowy ludzkości, która wierzy, a właściwie wie, bo tak tego doświadczam, że nic nie dzieje się w życiu bez powodu. Myślę sobie, że ludzie, którzy w to nie wierzą i twierdzą, że miota nimi ślepy los, to ci, którzy nie przyglądają się z uwagą temu, co ich spotyka. Nie dociekają – dlaczego mnie to spotkało, czego mnie to nauczyło, czy nie przytrafia mi się to już któryś raz? Wierzę, że jeśli jesteśmy na niewłaściwej drodze, to los/Bóg/wszechświat daje nam kopniaki, żeby nas zawrócić, zmienić kierunek. Na początku lekkie, a potem, skoro jesteśmy oporni, coraz mocniejsze, aż nastąpi przebudzenie (co u niektórych nigdy nie następuje).
Wszystko, o czym piszę, pochodzi ze mnie, z mojego doświadczenia, często trudnego, z moich przeżyć, przemyśleń i obserwacji – mojego życia i życia innych. Staram się opisywać rzeczywistość taką, jak ja ją widzę. Fascynuje mnie obserwowanie ciągów przyczynowo-skutkowych między wydarzeniami i zachowaniami ludzi, ich poplątane historie życiorysy – często na własne życzenie.
Po prostu interesują mnie ludzie. Próbuję dotrzeć do odpowiedzi, dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej, skąd się biorą ich ograniczenia, traumy, dziwne zachowania, agresja. Dlaczego jedni są otwarci zmiany, trudne pytania, a inni wolą całe życie spędzić w iluzji, która ich unieszczęśliwia. I tak, moje obserwacje dotyczą również mnie samej, sobie też się przyglądam od lat. Przeszłam długą drogę do tego miejsca, w którym jestem. Wszystko na niej musiało się wydarzyć tak jak się wydarzyło, żebym się tu znalazła – i traumatyczne przeżycia, i ciężkie rozstania, i cudowne chwile…
Wierzę, że świat czy Bóg nam sprzyja i jak się nam źle dzieje, dostarcza podpowiedzi poprzez wydarzenia losowe, wypadki, nasza dusza daje nam znać, że coś jest nie tak – snami, dziwnymi lękami, depresją, a na koniec ciało dobija się do nas – odmawia posłuszeństwa, cierpimy bóle i chorujemy. Stąd te opowieści o tym, że ktoś dopiero jak ciężko zachorował, to się przebudził, zmienił całkowicie swoje życie i „cudownie” wyzdrowiał.
Sprawdziłam to wszystko na sobie, u mnie zadziałał dopiero któryś kopniak i traumatyczne przeżycie. Czuję, że narodziłam się na nowo, jestem sobą, a jednocześnie kimś zupełnie innym niż kilka lat temu. Patrzę teraz na moje życie jak na ciąg wydarzeń, które doprowadziły mnie do punktu „dziś”. Setki kropeczek, jak w dziecięcej kolorowance, połączyły się i zaczynają tworzyć logiczną całość. Wraz ze zrozumieniem, pokorą, a czasem buntem i niezrozumieniem, które prowadzi do szukania odpowiedzi.
I – powtórzę za Edith Piaf – niczego nie żałuję. 🙂
To co piszesz powyżej to są dokładnie moje przemyślenia. Tez uwielbiam obserwować życie, to co się w nim dzieje i próbować zgadnąć, dlaczego. Czasem trudno nie zauważyć że układa się to w pewną całość, logiczną albo wcale nie, ale i tak prowadzącą gdzieś lub do czegoś. Ciągi przyczynowo skutkowe wszyscy akceptujemy, ale najbardziej niesamowite jest jak zdarzenia zupełnie ze sobą niepowiązane tez nas prowadzą do nieznanego jeszcze celu który zaskakująco okazuje się tym właściwym dla nas
Tak, jesli zaufamy, wtedy przychodzi najlepsze rozwiązanie
Codziennie pędzimy bo mamy coś ważnego do załatwienia, ktoś czeka i nie mamy czasu często zastanowić się Po Co ? Dopiero kiedy dotyka nas lub naszych bliskich tragedia zastanawiamy się nad sensem działania Po Co Mi To ? Najważniejsze umieć wyciągnąć z tego wnioski ❤️
Tak, wtedy przychodzi czas na zatrzymanie się…