fbpx

Jestem z tej połowy ludzkości, która wierzy, a właściwie wie, bo tak tego doświadczam, że nic nie dzieje się w życiu bez powodu. Myślę sobie, że ludzie, którzy w to nie wierzą i twierdzą, że miota nimi ślepy los, to ci, którzy nie przyglądają się z uwagą temu, co ich spotyka. Nie dociekają – dlaczego mnie to spotkało, czego mnie to nauczyło, czy nie przytrafia mi się to już któryś raz? Wierzę, że jeśli jesteśmy na niewłaściwej drodze, to los/Bóg/wszechświat daje nam kopniaki, żeby nas zawrócić, zmienić kierunek. Na początku lekkie, a potem, skoro jesteśmy oporni, coraz mocniejsze, aż nastąpi przebudzenie (co u niektórych nigdy nie następuje).

Wszystko, o czym piszę, pochodzi ze mnie, z mojego doświadczenia, często trudnego, z moich przeżyć, przemyśleń i obserwacji – mojego życia i życia innych. Staram się opisywać rzeczywistość taką, jak ja ją widzę. Fascynuje mnie obserwowanie ciągów przyczynowo-skutkowych między wydarzeniami i zachowaniami ludzi, ich poplątane historie życiorysy – często na własne życzenie.

Po prostu interesują mnie ludzie. Próbuję dotrzeć do odpowiedzi, dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej, skąd się biorą ich ograniczenia, traumy, dziwne zachowania, agresja. Dlaczego jedni są otwarci zmiany, trudne pytania, a inni wolą całe życie spędzić w iluzji, która ich unieszczęśliwia. I tak, moje obserwacje dotyczą również mnie samej, sobie też się przyglądam od lat. Przeszłam długą drogę do tego miejsca, w którym jestem. Wszystko na niej musiało się wydarzyć tak jak się wydarzyło, żebym się tu znalazła – i traumatyczne przeżycia, i ciężkie rozstania, i cudowne chwile…

Wierzę, że świat czy Bóg nam sprzyja i jak się nam źle dzieje, dostarcza podpowiedzi poprzez wydarzenia losowe, wypadki, nasza dusza daje nam znać, że coś jest nie tak – snami, dziwnymi lękami, depresją, a na koniec ciało dobija się do nas – odmawia posłuszeństwa, cierpimy bóle i chorujemy. Stąd te opowieści o tym, że ktoś dopiero jak ciężko zachorował, to się przebudził, zmienił całkowicie swoje życie i „cudownie” wyzdrowiał.

Sprawdziłam to wszystko na sobie, u mnie zadziałał dopiero któryś kopniak i traumatyczne przeżycie. Czuję, że narodziłam się na nowo, jestem sobą, a jednocześnie kimś zupełnie innym niż kilka lat temu. Patrzę teraz na moje życie jak na ciąg wydarzeń, które doprowadziły mnie do punktu „dziś”. Setki kropeczek, jak w dziecięcej kolorowance, połączyły się i zaczynają tworzyć logiczną całość. Wraz ze zrozumieniem, pokorą, a czasem buntem i niezrozumieniem, które prowadzi do szukania odpowiedzi.

I – powtórzę za Edith Piaf – niczego nie żałuję. 🙂